Przez dłuższą chwilę patrzę w dal. Chciałbym aby te drań, który ją skrzywdził cierpiał. Ale przez to znowu ją opuszczę, znowu będę się błąkać, znowu może się stać coś nieoczekiwanego.
Wszystko może przepaść w imię zemsty.
Wzdycham. Czyli muszę odpuścić, czego nienawidzę.
- Nie mam wyboru, muszę zostać - wołam spokojnym głosem, nie pokazującym po sobie emocji.
Lune pisnęła z radości i się do mnie przytulila. Ja zaś ciągle nie byłem zdecydowany.
- Nie opuszczę Cię. - mówię w końcu z czułością i delikatnie muskam jej ucho. Czuję, że jej się to podoba.
Lune Onesta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz