Próbuję sobie przypomnieć gdzie najczęściej bywa alfa, niestety, na marne.
Muszę liczyć na to, że szukając jej będziemy mieli po prostu szczęście. W miarę już potrafiłem się odnaleźć na tych terenach. Wiedziałem mniej więcej gdzie jest co. I to sprawiało, że mimo ślepoty dawałem sobie radę bez żadnej pomocy.
- Mogę Cię zaprowadzić - odzywam się w końcu - Tylko nie obiecuję, że szybko ją znajdziemy. Za bardzo nie wiem, gdzie może być. - przyznaję ze smutkiem w głosie.
Klacz nic nie powiedziała. Prawdopodobne, że pokiwała głową na zgodę ale tego nie mogłem zobaczyć. Uznam jednak, że tak było. Chcę pozostać jak najdłużej mogę naturalnym.
Ruszyliśmy. Alma co chwilę zatrzymywała się i zachwycala się terenami. Żałowałem, że nie mogę ich zobaczyć. Z jej relacji wydawały się jeszcze piękniejsze niż myślałem. Wielokrotnie starałem je sobie zobaczyć oczami wyobraźni - te na szczęście nie były ślepe. Ale raju nie da się sobie wyobrazić...
- Dużo z tych terenów jest magicznych. Czasami zdarzają się tu dziwne rzeczy. - odzywam się - Na przykład tutaj. To Las Peeves. Poltergeisty, złośliwe duszki lubią żartować z innych.
I jak na zawołanie jeden z duszków zaśmiał się klaczy tuż obok ucha. Chyba trochę się przestraszyła.
Alma Salvaje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz