Z początku nieco się zdenerwowałem gdy usłyszałem że inny ogier był blisko Midway... Poczułem zazdrość i sam nie wiedziałem dlaczego. Jednak gdy po chwili usłyszałem że i ja się przyczyniłem do jej uratowania, uśmiechnąłem się szeroko.
- Cieszę się że mogłem Ci pomóc! - powiedziałem z radością. - I jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć... Możesz porozmawiać ze mną, zwierzyć się i takie tam. Pamiętaj że zawsze Cię wysłucham! Nawet jeśli będzie już późna noc czy wczesny ranek. - powiedziałem spokojnie, nadal patryc w niebo. Jednak nagle spojrzałem na nią i dodałem jeszcze:
- Może Ci się to wydać dziwne... Wiem! ale... no... Chcę żebyś w końcu mogła normalnie żyć... "I żebyś mogła na kogoś liczyć" - dodałem w myślach.
Klacz patrzyła się na mnie z szokiem w oczach a ja poczułem, że tracę pewność siebie i zacząłem żałować, że się w ogóle odzywałem... Mogła przecież źle zinterpretować moje słowa!
< Midway? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz