Zdziwiło mnie ostatnie słowo. Nazwała mnie przyjacielem i wtedy...poczułem się jakbym nim rzeczywiście był. Rzeczywiście. Przeszliśmy wiele i polubiliśmy się. Potrafiliśmy śmiać się z błahych rzeczy ale i potrafiliśmy zachować milczenie i rozumieć się bez słów. Stworzyliśmy magiczną więź, która może trwać długo. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
Zaśmiałem się. Miło było się śmiać. Śmiałem się i śmiałem aż Sarita spytała, teatralnie zaskoczona:
- Śmiejesz się ze mnie?
Wyczułem sarkazm, albo bardziej coś na kształt żartobliwego ostrzeżenia.
- Na pewno nie z Ciebie, przyjaciółko. - próbuję smaku tego słowa na końcu, jakbym nigdy nie miał przyjaciółki.
Sarita?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz