Nade mną roztacza się piękne, rozgwieżdżone niebo. Podziwiam je, bo jest w nich coś niezwykłego. Coś...magicznego? I to taka magia, na którą nie mam wpływu. Choć mam talent w tej dziedzinie, nie potrafiłabym odtworzyć uroku tych gwiazd.
Noc. Powinnam spać, lecz boję się snu. Boję się wpaść w ten sam, znany koszmar. Wolę więc nie zmrużyć oka dopóty to nie będzie konieczne. To dopiero druga bezsenna noc.
Spaceruję. Nocne spacery są najpiękniejsze. W nocy czai się prawdziwy świat. W nocy czuje się jego prawdziwość. Brutalność i piękno. Tak, to połączenie jest możliwe. Kiedyś myślałam, że świat jest tylko piękny. Potem, że jest w nim ból. Tylko ból. Teraz wiem, że łączy obie rzeczy.
Szelest. Ktoś nadepnął na gałąź. Tuż obok mnie. Nadstawiłam uszu. To inny koń. Przynajmniej nie drapieżnik. Odetchnęłam z ulgą.
- Jest tu ktoś? - pytam nerwowo.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz