Dobrze wiedziałam jakiego sobie wybrałam. No, ale aż taki
uparty nie musi być. Raz mógłby ustąpić. Niechętnie ruszyłam za nim. Nic już
wolałam nie mówić, najlepiej siedzieć cicho. Tak, najlepszy pomysł świata.
~
Dotarliśmy nad jezioro, gdzie chodziliśmy jak dla mnie w
kółko. Nagle na sąsiednim brzegu dostrzegłam jakąś postać. Postura owego
nieznajomego konia nie dawała mi spokoju. Miałam złudzenia? Nie wiem tego.
Qerido także tam spojrzał. Jednak na nic to wszystko poszło, gdyż obcy
odchodził w przeciwną stronę. Zignorowałam to i odwróciłam głowę. Nie chciałam
w sumie wiedzieć kto to był. Tak szczerze? Mnie to nawet nie zainteresowało. Co
to mogło być ciekawego poza jakimś koniem, którego nie znam? Co mnie to ma
obchodzić? Nie będę się w takie rzeczy bawiła, czyli w domyślanie się kto to
taki był. Szybko przyśpieszyłam przed siebie ignorując samego partnera. Nie
chciało mi się czekać. Zbytnio nie przepadałam za tym miejscem. Może i je w
jakimś stopniu lubiłam, ale co ma to zmienić? Dziwnie tu się czułam, tego
zmienić nie mogłam. Tak było, no i tyle w tym temacie... Podszedł Qerido, a
raczej mnie wyprzedził. Spojrzałam na niego przenikliwym spojrzeniem,
nieświadoma tego czy coś się stało, że nieco zdenerwowany ogier szedł szybciej
niż zwykle, nawet nie czekając za mną. Niepewnie poszłam za nim, zrównałam krok
z towarzyszem. Spojrzałam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie on zmierza, nawet
nie byłam świadoma tego czy coś się stało.
Qerido? Deniver? ;x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz