Kiedyś w to wierzyłem. Tak głęboko jak teraz w nienawiść. Kiedyś, kiedyś. Szkoda, że nie umiem tego słowa wymazać z pamięci.
Na szczęście zima mi nie zagraża. Znalazłem schronienie w stadzie Mysterious Valley. Tylko ma zimę. Po niej ruszam w kolejną samotną podróż.
I raczej znalazłem tu już wszystko, czego od losu można żądać. Ciepła jaskinia i dostatek pożywienia. Nie potrzebuję ogółu.
- Odi... - słyszę szept dochodzący z mojej grzywny. To Kor.
- Hmm? - chrząkam - Co się stało?
- Cii... Ktoś się zbliża. Na horyzoncie widzę kogoś. - szepcze Kor
Wsłuchuję się w otaczające mnie dźwięki. Rzeczywiście, z oddali słyszę kroki. Ziemia lekko drży.
- Klacz, ogier? - pytam cicho Kor'a.
- Czekaj... - Pewnie się właśnie przypatruje przybyszowi - Ogier.
Prycham z niechęcią. Ogół ogierów jest zły. To paskudne i pełne nienawiści do innych potwory.
Nieznajomy przystaje w pewnej odległości ode mnie.
- Witaj. - słyszę. O dziwo ma miły głos. Ale to tylko kolejna sztuczka. Jest taki sam jak reszta.
- Życie Ci niemiłe, że na mnie naskakujesz? - zaczynam lodowatym głosem.
Przybysz wyraźnie jest zaskoczony. I dobrze. To pewnie kolejny ogierek wychowany w cukierkowym nieistniejącym świecie.
- Chciałem się tylko przywitać. - tłumaczy
- A wyglądam na zainteresowanego tym przywitaniem? - prycham.
Tancred, CD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz