-Widzę, że wciąż obawiasz się ogierów, ale do niego zaczynasz się chyba powoli przekonywać.- stwierdziłam, przybliżając się trochę bardziej niż było to niezbędne do boku Odium, przez co moja długa grzywa muskała jego sierść. Miałam nadzieję, że dodam mu tym gestem trochę otuchy i nie zostanę jednocześnie uznana w jego oczach za rozpustnicę. Jakoś dziwnie mi na tym zależało... Może to z tego powodu, że i ja nigdy nie zbliżyłam się na tyle do żadnego samca...? Czyżbym, sama nie zdając sobie za dobrze z tego sprawy, zaczęła się w nim zakochiwać...? Mój rozum podpowiadał mi, że jest to raczej niemożliwością, biorąc pod uwagę, jak krótko go znam, ale tego, co czułam w głębi siebie raczej nie dało się nazwać inaczej. Tylko czy będę potrafiła go o tym poinformować? I najważniejsze- czy on odważy się odwzajemnić moje uczucie? Oraz czy stado zaakceptuje nasz związek? Jedno jest pewne, nawet, jeżeli się tak nie stanie, nie zamierzam z niego rezygnować. Zbyt wiele dla mnie znaczy.
Z tych rozmyślań wyrwał mnie dopiero jego głos:
-Chyba masz rację, ale i tak do końca mu nie wierzę.
-I nikt nie karze Ci tego robić już po pierwszym spotkaniu.
-Tym bardziej, że wydaje się być niezwykle tajemniczy.
-Faktycznie, to jedna z jego głównych cech, która pozwala mu na dobre wykonywanie obowiązków szpiega.
<Odium? Przepraszam, że tym razem pobiłam rekord w długości odpisywania.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz