- Rozumiem. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. I jak bardzo Ci współczuję. - odpowiadam ostrożnie, nie chcąc jej czymkolwiek urazić.
Potrzebuje wsparcia to widać. Wsparcia, nawet pochodzącego od kogoś równie przybitego przez los.
Spojrzała na mnie pytająco. Jednocześnie mrugnęła na znak, że nie muszę mówić. Ale potrzebowałem tego.
- Straciłem matkę. Mój...ojciec...- zająknąłem się. Nienawidziłem mówić o nim ojciec. Chciałem nazywać go potworem. Nie chciałem by ktokolwiek mnie z nim wiązał. Nie chcę i nie będę nigdy taki jak on.
- Co z nim? - spytała zachrypniętym od płaczu głosem
- On zabił moją matkę...A mnie porzucił...Właśnie tutaj...- powiedziałem. Obdarzyłem przy tym klaczkę dużym zaufaniem. Może to naiwne ale liczyłem, że może być pierwszą z pozytywnych osób w moim życiu.
Rous?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz