- Wciąż jesteś uparta wiesz? - spytałem się jej retorycznie. Klacz nic nie odpowiedziała. Nie wiedziała raczej co ma zrobić. Jakoś zebrałem wszystkie siły i podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Arot nie... - przerwałem jej.
- Nic mi nie będzie! - odpowiedziałem stanowczo - Posłuchaj Midway! Pamiętasz co powiedziałem Ci na jednym ze spacerów? - spytałem się jej wyczekująco.
- Na jednym ze spacerów? - spytała.
- Tak. Pamiętasz co Ci wtedy powiedziałem?
- Nie za bardzo... - powiedziała lekko speszona. - Dużo chodziliśmy na spacery - próbowała się bronić.
- Midway! Spójrz na mnie proszę.... - powiedziałem do niej spokojnie. Ta, to w końcu zrobiła, choć niepewnie.
- Na jednym ze spacerów powiedziałem ci, że niezależnie co się stanie, ja się nigdy od Ciebie nie odwrócę! To się nie zmieniło i nigdy się nie zmieni... rozumiesz Midway? I nie próbuj zaprzeczać! Nie jestem głupi, choć może na takiego wyglądam... - powiedziałem z lekkim jękiem, bo rany strasznie bolały. Nie byłem jeszcze gotowy na to, by wstawać.
- Arot!
- W porządku... Po prostu lekko mnie zabolała rana.... - powiedziałem z westchnieniem i ponownie się położyłem. Od razu poczułem ulgę. - Idź do niego! - powiedziałem i puściłem jej oczko, uśmiechając się przy tym. - Tylko proszę nie marudź mi już! - dodałem jeszcze szybko, by ta nie miała szans do sprzeciwu.
< Midway? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz