Minął chyba rok odkąd ostatni raz widziałam Maven'a. Pewnego dnia po prostu zniknął. Nie wiedzieć czemu, zabolało mnie to lecz musiałam żyć dalej. Mijały miesiące a czas płynął w miarę spokojnie. Praca i obowiązki były. Dzisiejszy dzień był zimny. Wiatr był bardzo silny i rozwiewał mi grzywę. Postanowiłam się przejść bo nie miałam nic do roboty. Poza tym coś ciągnęło mnie na plażę. Chciałam zobaczyć rozbijające się fale o brzeg oraz skały. Mimo iż było zimno i mogłam się przeziębić, to szłam w zaparte do przodu. Nie chciałam wracać do ciemnej i pustej jaskini. Szłam już po zimnym piasku a moje kopyta lekko zalewała co chwilę woda. Wiatr bawił się moją grzywą i ogonem, a ja szłam ze wzrokiem wbitym w piasek. Nagle jednak zobaczyłam że ktoś jeszcze jest na plaży. Podniosłam wzrok i nagle serce zabiło mi mocniej... Zobaczyłam Maven'a!!! Z początku myślałam że może się przywidziałam, lecz ogier także mnie po chwili zobaczył i stanął również jak wryty.
Miałam ochotę rzucić się mu na szyję i go przytulić. Jednak moje nogi stały się dziwne ciężkie i nie mogłam się ruszyć...
- Maven... - powiedziałam jego imię szeptem.
Tak bardzo mi go brakowało! Czy to nie jest sen?! Czy to na prawdę on?! Może mam zwidy?! Nie... Przecież widzę na władne oczy! To naprawdę on...
< Mave'n? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz