W odpowiedzi dostaje tylko lodowaty uśmiech i zadziorny błysk w oczach karej klaczy.
- Nie uważasz, że zostawianie jej tu ze mną jest...nieroztropne? - wskazuje głową na leżącą niedaleko siwą klaczkę. - W jednej, zamkniętej przestrzeni? - tym razem wyróżniłem słowo "zamkniętej", które wydawało mi się tu kluczowe.
- Hm...nie, nie dbam o to - odparła niedbale Sharee - poza tym - nie uważasz, że to może być ciekawe? No i znaj moje dobre serce, kanarku. Wiem, że najszczęśliwszy byłbyś, gdybym to ja stale dotrzymywała ci towarzystwa, ale cóż, nie jesteś jedyny, mój drogi.
Na mój pysk bezczelnie wkradł się paskudny uśmiech. Czy ktoś mógłby zetrzeć ten nadmiar narcyzmu z podłogi?
- Nie wątpię. Nie każdy ma dobry gust. Zresztą - gdzieżbym śmiał marnować twój cenny czas! Ty przecież jesteś zbyt zajęta ganianiem za tymi chucherkami, które - jak twierdzisz - szukają mnie po twoich terenach. Oj, Sharee, Sharee, czyżbyś chciała mnie obrazić? Chyba sama nie wierzysz w to, że ktoś wysłałby w pościg za kimś takim jak ja kogoś takiego jak on - prychnąłem zerkając w stronę martwego ogiera.
Sharee ledwie zauważalnie przerzuciła oczami. Skoro chcesz grać na twoich zasadach...
- Rozumiem, że nadszedł czas, kiedy znowu mnie zostawiasz? - mój głos przepełniał przesadny żal.
- Jakiś ty domyślny. - sarknęła. - Nie pozabijajcie się. Przynajmniej nie zbyt szybko, nie dostaniesz kolejnego towarzysza tak łatwo.
Po tych słowach klacz po prostu odwróciła się i odeszła. A co, jeśli nie chcę towarzystwa?
Zerknąłem na leżące obok siwe cielsko nie kryjąc pogardy. Naprawdę, zostawianie jej tu ze mną było bardzo głupim pomysłem. Jakby to więzienie nie było dostatecznie małe...
Poczułem nagły przypływ gorąco. Gdybym chciał, gdybym tylko chciał, za parę dni nic by mnie nie powstrzymało. Ani Sharee, ani te jej parszywe chwasty, ani nic innego...
Nie chciałem. Po co? Ostatni rozdział mojego życia spięła elegancka klamra. Śmierć Traitora była ostatnim krokiem do pokonania przeszłości i zapomnienia o niej raz na zawsze. Nie miałem nic przed sobą, ani nic za sobą - gdzie więc się spieszyć?
Poza tym - kiedy Sharee w końcu przejdzie ta paranoja trzymania mnie w zamknięciu, może zrobić się naprawdę ciekawie.
Leżąca obok klacz jęknęła cicho, ale nie wykonała żadnego ruchu. Sher wspomniała, żeby nie pozabijać się zbyt szybko.
Uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienie jej słów. Gdybyś wiedziała...
I nagle, bez żadnego uprzedzenia moją głowę wypełnił gwałtowny, dziwny ból. Zacisnąłem powieki i głośno wypuściłem powietrze, szykując się na kolejną utratę przytomności, ale - ku mojemu zdziwieniu - ból ustąpił równie szybko, jak się pojawił.
Eksedra. Eksedra. Eksedra.
Niechętnie spojrzałem na leżącą klacz. Eksedra? To jej imię...?
Mhf, ależ ja jestem głupi!
Sharee zamknęła mnie - świadomie czy też nie - w tak małym pomieszczeniu z klaczą, której żywiołem jest psychika. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak może to wpłynąć na moje wciąż niezabliźnione "rany".
Moja kara "oprawczyni" była daleko, doskonale to czułem. Z pewnym trudem podszedłem do siwej i przez chwilę lustrowałem ją pełnym gniewu wzrokiem. Sher nie wróci tu przynajmniej do wieczora. Mamy dużo czasu...
< Sharee, co porabiasz? >
Pomysł generalnie bardzo fajny, ale jako, że nie miałam pomysłu na dobrą fabułę jeszcze trochę się wstrzymam - nie chcę za bardzo tego zepsuć na starcie :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz