Uśmiechnąłem się przez łzy. Ktoś mnie jednak zaakceptował. Mnie, jako mordercę. Anastja jest prawdziwą przyjaciółką. Jestem jej wdzięczny. Muszę się pozbierać, wspomnienia mnie za bardzo przytłoczyły.
- Taa, możesz. Może wreszcie się otrząsnę. - odzywam się w końcu - Chociaż...dziękuję Ci...to przede wszystkim. - dodaję jeszcze
- Nie podlizuj się, kary nie unikniesz. - prychnęła Anastja - Nawet nie wiem za co mi dziękujesz, wariacie. - dodała po chwili
- Może za to, że po prostu jesteś i nie uciekłaś, świrze? - odgryzam się. Powoli wracam do pełni sił.
Anastja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz