Ruszyliśmy. Po jednej stronie czułem obecność klaczy, po drugiej zaś szedł Cloud. Czułem się w ten sposób bardzo bezpiecznie. Mogłem w spokoju skupić się na uważaniu na czym i gdzie stawiam nogi. Miałem nadzieję, że reszta rodziny mojej partnerki mnie zaakceptuje. Będę się o to starał.
Panowała cisza, ale nie uwierała mi ona. Byłem ciekaw, czy samiec zdołał zauważyć, że nie widzę. Nawet jeśli tak, to sprawiał wrażenie, jakby mu to nie przeszkadzało. Dla niego tak jak i dla mnie liczyło się szczęście i bezpieczeństwo Vendeli.
- Czemuś taki milczący? - spytała w końcu Vendela. Wyczułem w jej głosie lekki niepokój.
- Jestem ciekaw, czy mnie zaakceptują - odpowiadam szczerze - Przecież wiesz...jestem...- urywam, chcąc by domyśliła się o co chodzi.
Nic nie odpowiedziała. Westchnąłem.
- Przecież jestem ślepy...- dodałem cicho w obawie, że samiec usłyszy.
Vendela von Meteorite?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz