Śniły mi się same koszmary! Chciałam się z nich wybudzić lecz nic z tego. Śniła mi się moja rodzina i ta cała sytuacja, która mi się przytrafiła... Chciałam walczyć z wrogami lecz nic nie mogłam zrobić. Później natomiast śniło mi się jak zabijają moich braci, mimo iż tego tak naprawdę nie widziałam! Mój umysł płatał mi figle. Raz widziałam jak wszystko było w normie a później znowu byłam w swoim koszmarze. Pamiętam że krzyczałam coś do moich braci lecz Ci mnie nie słyszeli. Nie wiedziałam już co jest prawdą a co fikcją. Chciałam się obudzić! Serce mi waliło jak oszalałe... To nie prawda! To nie prawda! Krzyczałam do siebie, gdy stała wśród płomieni i kałuż krwi.
Później scena znowu mi się zmieniła i zobaczyłam Leonarda! A mianowicie jak stał wtedy nade mną i szykował się do ciosu. Jego oczy... Jego oczy mówiły że nie chciał tego robić! Jednak powstrzymał się mimo wszystko... Sprzeciwił się rozkazowi, który wydał mu jego ojciec. Pamiętałam że nigdy nie lubiłam jego ojca, bo wydawał się być sztuczny, jakby wszystko robił na pokaz.
Leo był inny niż jego ojciec. Wydawał się być podczas naszych spotkań ciepły i spokojny. Kryła się w nim wielka mądrość, nie jak w jego zepsutym do szpiku kości ojcu. Lubiłam go mimo iż się do mnie nie odzywał za często. Jednak tamtego dnia, jego oczy coś skrywały... Nie powstrzymał go tylko kodeks honorowy, lecz coś więcej... Nie wiedziałam tylko co!
Znowu ogień i ciała... Wszędzie ciała! Krew.... Wszędzie czułam jej metaliczny zapach. A ogień trawił wszystko w najlepsze. Usłyszałam nagle za sobą jakiś głos, który mnie zawołał.
- Rizetsu!!! - krzyknął ktoś, a gdy chciałam się obrócić i sprawdzić kto to, nagle się obudziłam, cała zlana potem!
Poderwałam się na równe nogi, ciężko dysząc. Nie wiedziałam gdzie jestem... Było to inne miejsce, niż takie, jakie zapamiętałam trącąc przytomność. Byłam w jakiejś jaskini. Nerwowo się rozejrzałam i dopiero teraz dostrzegłam ogiera, który patrzył się na mnie spokojnie. Odruchowo spięłam mięśnie, gdyby chciał mnie zaatakować. Był ode mnie większy ale ja byłam za to świetnie wyszkolona. Mimo wszystko nie mogłam go lekceważyć. Nie znałam go! Poczułam jak lekko zakręciło mi się w głowie. Ta... Kilka dni nie jedzenia sprawiło że byłam bardzo osłabiona.
Jeśli ogier by mnie zaatakował, gdy jestem teraz w takim stanie, to miałabym małe szanse... Lecz coś mi tu nie grało! Ogier był spokojny i patrzył się na mnie. Zaraz! A może to on mnie wtedy wziął na swój grzbiet?! Co jeśli tak jest?
- Kim jesteś i gdzie ja jestem?! - powiedziałam zdenerwowana. I ponownie poczułam, że zawroty głowy dały o sobie znać. Tylko nie teraz... - powiedziałam sobie w myślach. Błagając by zawroty głowy przeszły. Ukradkiem jeszcze zdążyłam zauważyć, że moje rany zostały opatrzone!
< Qerido? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz