Prawdę mówiąc w pierwszej chwili trochę zdziwiła mnie jego odpowiedź - byliśmy przecież zupełnie sami, w środku nocy, w miejscu, do którego nikt się nie zapuszcza. Do kogo więc mówił?
Przez parę sekund uważnie mierzyłam go wzrokiem, jednak szybko dałam sobie spokój. Czy to ważne, do kogo mówił? Zresztą - każdemu zdarza się rozmawiać ze sobą, nic w tym niezwykłego. Sama często wypowiadam na głos to, co nigdy nie powinno być ukazane światu, lecz pozostać między myślami ukrytymi głęboko w moim umyśle.
Westchnęłam i wróciłam do swoich zajęć, jeśli można tak nazwać wpatrywanie się w ciemność.
Obecność kasztana była jednak coraz bardziej wyczuwalna - nie było w tym nic złego, ani też dobrego, po prostu bardzo mnie ona dziwiła. Zbyt długo byłam skazana tylko na swoje towarzystwo, aby teraz zachowywać się zupełnie normalnie przy innych.
Czas mijał, a my wciąż nie zmieniliśmy choćby miejsc, w których leżeliśmy. Czas mijał, a noc wciąż się nie zmieniła - chłodne, rześkie powietrze i zimny wiatr muskały naszą sierść, a las milczał tak, jak milczały gwiazdy. Spuściłam wzrok. Jak długo już tu jestem?
To zabawne, jak pozorne może być nasze ciało. Kiedy leżałam bez ruchu, wpatrzona przed siebie, w moim wnętrzu toczył się kolejny konflikt wewnętrzny. Choć wewnątrz co chwilę wrzało, na zewnątrz nic się nie zmieniło. Pozorny spokój...pozory...Nie potrafiłam powstrzymać pełnego sarkazmu uśmieszku, gdy o tym myślałam.
Moje rozmyślania zapewne poszłyby w tym kierunku, gdyby nie głos Ryuu:
< Ryuu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz