Skierowałam oczy w stronę terenów stada i migoczących w dali światełek. Blasku dusz, które biły z daleka tajemniczą aurą. Widziałam doskonale sylwetki poruszających się w nocy koni. Widziałam jak źrebięta śnią, jak ich rodzice z uśmiechem zamykają oczy, jak samotnicy stoją nad wśród zżółkłych traw i patrzą w niebo. Wilki przedzierają się przez ciemny las w poszukiwaniu pożywienia. Można stwierdzić, że to wszystko nawet wywarło na mnie wrażenie. I choć kamienny wyraz twarzy pozostał to doskonale wiedziałam, że ten widok niedługo zniknie. Ostatni raz skierowałam uszy w kierunku miejsca przebywania ogiera. Był daleko, a i tak słyszałam jego równomierny oddech i widziałam delikatne poruszenia klatki piersiowej.
Renegade zmarszczył czoło, jakby światło zbyt szybko dostało się do jego jeszcze przed chwilą, nieobecnych oczu. Stałam z delikatnie podniesionymi kącikami ust do góry, czując jak długa grzywa faluje na wietrze.
-Mój kanarek nie śpiewał od rana, więc postanowiłam sprawdzić czy jeszcze żyje- uniosłam dumnie głowę wyżej, uderzając kopytem w ziemię.
-Dziękuję za troskę- z lekka przekwaszoną miną wstał na nogi- A śpiewam też ładnie- odwzajemnił uśmiech z aroganckim spojrzeniem.
-Ktoś tu wstał lewą nogą...- zarzuciłam grzywą- To twój trzeci dzień siedzenia w klatce. A nawet taki ładny ptaszek potrzebuje towarzystwa- nasze spojrzenia przez chwilę się zetknęły. Moje triumfalne i obojętne, jego tajemnicze, posiadające swoją głębię. Po chwili jednak ogier spojrzał w dół.
-Kręciła się tu, przy okazji mnie budząc. A musisz wiedzieć, że nie lubię jak ktoś mnie budzi, bo zasypiam takim snem bardzo rzadko, wręcz okazjonalnie. Potem jestem nie do zniesienia- pokręciłam głową, kierując ją na ciało leżącej klaczy.
-Po co ją tu zamknęłaś?- zmrużył oczy z pretensjonalnym tonem głosu.
-Może miałam taki kaprys?- odwróciłam się tyłem, prychając niezadowolona- A może mam ukryte w tym jakieś intencje? Nie wiadomo...- pokręciłam głową- Nie chciało mi się robić drugiej "klatki" dla zbłąkanej duszyczki- odparłam obojętnie, totalnie nie przejmując się obecnością klaczy.
-Co właściwie tu robi?- zrobił krok w jej kierunku, jakby chciał sprawdzić czy żyje.
-Nie martw się. Nie zrobiłam jej krzywdy- zaśmiałam się po nosem- Nie wiem. Tak sobie po prostu chodziła po lesie, mrucząc coś pod nosem i jakby szukając czegoś- okrążyłam wolnym krokiem pnącza, zatrzymując się przy kasztance.
Jej sierść była zakurzona, brudna. Z oczu leciała ropa, choć nie wyglądała na chorą ani wychudzoną.
-A propos tych "zwidów" biegających za tobą w lesie... To spotkałam jednego- wymusiłam na ogierze aby na mnie spojrzał- Leżał martwy na ziemi. Trzeba wiedzieć, że po tym lesie nie można galopować sobie ot tak- prychnęłam rozbawiona.
-Obudzi się?- zapytał, w głowie rozmyślając nad moimi słowami.
-Jak wypocznie, owszem. Choć nie mam wcale ochoty na rozmowę z kolejną osobą, która w dodatku mówi na okrągło jedno słowo- znów przeniosłam spojrzenie na Renegade`a.
Renegade?
Co powiesz na osobę trzecią fabularną w opku? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz