Wreszcie udało mi się wyczuć obecność siostry w stadzie oddalonym ode mnie o wiele kilometrów. Szkoda tylko, że wydaje się ona martwa, a moje przeczucia co do kwestii śmierci rzadko się mylą. Trudno, tu, we Francji, gdzie obecnie i tak jestem sama, nie mam już czego szukać. Lepiej, więc będzie jeśli zwolnię miejsce w stadzie dla kogoś innego- myślę, schodząc w strugach deszczu, który sama wywołałam swoim smutnym nastrojem z jednego ze szczytów Pirenejów.Nawet nie oglądam się za siebie. Wolę je zapamiętać takie, jak były jeszcze za życia moich rodziców- piękne i nieodstępne, a nie bezdennie szare.
***
Po kilkunastu miesiącach docieram do różnokolorowych, rozciągających się daleko aż po horyzont wydm i wciągam powietrze głęboko w płuca, aby upewnić się, że na pewno dobrze trafiłam. I okazuje się, że owszem- do moich nozdrzy dochodzi wyraźna woń niedawno je przemierzającej Resy. Nie zastawiając się długo, ruszam śpiesznym krokiem przed siebie.
***
W końcu moim oczom ukazuje się ściana gęstego lasu, w którą zagłębiam się niby w miękką, szumiącą kołdrę. Tylko jest mały problem- gdzieś obok siebie słyszę oddech innego konia. Chyba próbuje się nieudolnie przede mną ukryć. Póki co nie mam najmniejszego zamiaru dawać mu znać, że już o nim wiem. Po co mam psuć mu radość, którą z pewnością odczuwa, myśląc, że nie został odkryty...? Zresztą zapewne i tak niedługo wyjdzie.
Rzeczywiście- chwilę potem wprost przede mną wyłania się kara, wyraźnie jeszcze młoda klacz.
-Kim jesteś i co Cię tu sprowadza?- pyta z pewnością siebie wzmocnioną przez przebywanie na własnym terenie.
-Na imię mi Lanhelika.-przedstawiam się obojętnie, obserwując ją jednocześnie uważnym spojrzeniem i dodaję.- Przybywam tu z francuskich Pirenejów w celu porozmawiania z kimś, kto przebywał z moją młodszą siostrą Resą tuż przed śmiercią. Jak się domyślam, było to samobójstwo.
<Lilith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz