Płomienie parzyły mi skórę i nie pozwalały oddychać. Gdy tylko próbowałam, czułam potworny i przerażający ból, który rozchodził się po całym ciele. Nawet nie wiedziałam do czego można go porównać! Wtedy zobaczyłam jak Art osłania mnie i Ryuu własnym ciałem. Nawet nie krzyknął. Nie pisnął... To był przejaw jego siły oraz chęć obrony rodziny! Patrzyłam jak upada... Kątem oka zobaczyłam że spojrzał na mnie i na Ryuu i jakby lekko się uśmiechnął. Jednak widziałam potworny ból w jego oczach. Tego nie mógł ukryć przede mną.
Nagle poczułam na sobie wodę, która nas szybko zalała. Była lodowata. Wiedziałam wtedy, że któryś z koni, z naszego stada, użył swoich wodnych mocy, by powstrzymać ogień i uratować nam życie. Dwa wrogie ogiery przestraszyły się i zaczęły uciekać jak tchórze. Nie przejmowały się tym co zrobili mi, mojemu synowi i co stało się z Artem. Moim kochanym Artem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam że Art oddał za nas życie. Myślałam że po prostu upadł przez poważne obrażenia jakie odniósł.
Wtedy zobaczyłam jak uciekającym ogierom, drogę przecinają nasi mordercy oraz wojownicy. Obrońcy natomiast stali nade mną, Ryuu i Artem, razem z medykami. Leżałam cała w ranach stworzonych przez ogień. Ciężko mi było oddychać. Spojrzałam na mojego syna. Na szczęście ogień go zbytnio nie poranił... Stało się tak gdyż ja i Art go osłoniliśmy własnymi ciałami... Był cały we krwi ale żył. Wiedziałam że nic mu nie będzie. Spojrzałam wtedy na leżącego przede mną Arta. Nie ruszał się. Żadnej reakcji. Medycy rozmawiali coś między sobą. Nic nie słyszałam. Czułam się jakby ktoś inny sterował moim ciałem, a ja patrzę z góry na całą tą sytuację.
Wtedy zobaczyłam jak medycy kręcą głową ze smutkiem. Przykryli czymś Arta. Wtedy do mnie dotarło, że on... on... że on... mój Art! Nie żyje...! Do oczu spłynęły łzy, które płynęły same. Nie kontrolowałam ich. W sercu poczułam potworny ból, który niemiłosiernie rwał. Dosłownie jakby ktoś wyrywał mi serce... Jednak nie było to skutkiem obrażeń fizycznych. Był to ból krzyczącej z rozpaczy duszy!
Chcę, żeby to był tylko sen. Nie mogę uwierzyć w jego śmierć! A jednak, jakaś cząstka mnie o tym wiedziała... Patrzę jeszcze jak nasi mordercy dobijają z zadowoleniem dwa ogiery, które nas zaatakowały. Wiedziałam, że przed swoja śmiercią bardzo cierpiały, gdyż mordercy o to starannie zadbali. Później nastąpiła ciemność. Przerażająca ciemność, z której nie mogłam się wybudzić. Pochłonęła mnie i czułam strach. Zapadłam w śpiączkę. Miałam tylko nadzieję, że Ryuu jest cały.
< Ryuu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz