sobota, 8 października 2016

Od Contesimo - CD Midway

Zdecydowanym, acz delikatnym ruchem popycham klacz w kierunku jej jaskini. Coś się stało, coś w niej pękło, a ja muszę jej pomóc. Nie pytam, nie pocieszam, po prostu idę koło niej. Słyszę jej drżący oddech, czuję dreszcze, przechodzące po jej ciele. Tłumię w sobie wszystkie obawy i strachy. Nic się nie dzieje. Musimy wrócić do jaskini, potrzebuje odpoczynku.
 - Midway? - mówię cicho, a gdy napotykam jej rozżalone spojrzenie, ciągnę dalej: - Jak myślisz, gdzie lecą te ptaki? - ruchem łba wskazuję stado, które z łopotem skrzydeł mija nas. Chcę odwrócić jej uwagę od tego, co ją wpędziło w ten stan.
Klacz nie odpowiada, tylko opuszcza pysk niżej, widzę, że powstrzymuje łzy. Strach podchodzi mi do gardła, widząc, jak Midway nagle przestaje być... sobą. Wszystko będzie dobrze, nic jej nie będzie. To nie siebie powinienem uspokajać, nie siebie...
Jesteśmy na miejscu. Zmartwiony i pełen obaw prowadzę otępiałą Midway na legowisko. Ona kładzie się i wbija wzrok w ścianę. Drży.
 - Zimno ci?
Kręci głową. Wzdycham i kładę się obok niej.
 - Co się stało?
Powtarza ruch. Dobrze, nie powinna się teraz wysilać, by mi opowiadać.
 - Opowiedzieć ci coś?
Nie wykonuje żadnego ruchu, co uznaję za odpowiedź potakującą. Chrząkam, siląc się na pogodny i spokojny głos.
Więc zaczynam mówić. Opowiadam o mojej matce, która śpiewała, gdy się bałem ciemności, o tacie, który pomagał mi za każdym razem, gdy tego potrzebowałem, o siostrze, wiecznie z pięknym uśmiechem na pysku i optymistycznym poglądem na świat. Mówię o moim domu, gdzie czułem się zawsze bezpiecznie. Opisuję wszystkie moje kryjówki, ulubione miejsca. Moich przyjaciół i wrogów. Mówię o moim małym, szczęśliwym światku, który chciałbym tylko takim zapamiętać. Nie zauważam kiedy Midway zasypia, opowiadam samemu sobie, przypominając sobie mój dom. Rodzinę. Radość. Miłość.
 - Dobranoc, Midway... - mruczę pod nosem, chcąc, by ona poczuła się przy mnie równie bezpiecznie co ja przy niej.
(Midway?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz