Usłyszałam w dali tętent kopyt. Ciężkie uderzanie o ziemię, która rozbryzgiwała się pod wpływem nacisku. Moje uszy skierowały się w stronę odgłosu, chodź oczy nadal były utkwione w dali. Skały zaczęły szeptać, informować mnie o obecności kogoś całkiem nam nieznanego. Kogoś kto nie należał do stada ani nawet nie bywał na tych terenach. Ten ktoś nie ma bladego pojęcia gdzie się znajduje i tu widać czarno na białym mój ogromny plus. Odwróciłam głowę i z szyderczym uśmiechem spojrzałam w głąb lasu.
Doszłam na miejsce. W ziemi były widocznie wyryte ślady kopyt. Po zagłębieniu mogłam stwierdzić, że był to solidnie zbudowany koń, pewnie ogier. Galopował przez las, raczej na oślep. Nie miał dokładnie wybranego celu. Pędził przed siebie w poszukiwaniu odpoczynku.
Podniosłam głowę, patrząc za śladami w głąb. Nie będę specjalnie marnować energii na zmienianie się w inne stworzenie. Pogalopuję za nim. Znajdę moją potencjalną ofiarę.
Po nie długim czasie w końcu go dogoniłam. Galopował nadal, może mniej szybko z bardziej wyrównanym oddechem, lecz chwiał się na nogach, jakby miał z chwilę się przewrócić. Śledziłam go wzrokiem, idąc jego śladem. Nagle się przeteleportował. Uniosłam głowę lekko zdziwiona. Jednak już po chwili ziemia sama powiedziała mi gdzie jest. Bez problemu mogłam go odszukać. Wystarczyło tylko zrobić mi to samo co ogier.
I zrobiłam. Widziałam jak leży na ziemi cały zdyszany. Jego zmysły były zachwiane, w pewnych momentach nawet zawodziły. Mogłam bez problemu się zbliżyć, przyjrzeć się naszemu gościu bliżej. Stanęłam tuż przy nim, dumnie unosząc głowę nad nim. Miał jeszcze otwarte oczy, lecz mętne, zalane mgłą taką samą jak w lesie. Po chwili je zamknął.
Pięknie. Masz zemdlałego konia pod nogami. Na szczęście lub jego nie szczęście żywego. Jeszcze...
Teraz pytanie. Co z nim zrobić? Zostawić czy wziąć do siebie? Nie, to drugie na pewno odpada. Nie będę znosiła jakiś ścierw do domu. W szczególności gdy ostatnio sprzątałam. Ostatnio znaczy kilka miesięcy temu. Rzadko bywam w jaskini, więc nie czuję ogromnej potrzeby porządku.
Mogłabym go dobić, lecz lubię wiedzieć co nie co o kimś kogo zabijam. Zresztą to musi być jakoś zaplanowane; krajobraz, w jaki sposób. A nie na ziemi, gdy zabicie takiego trupa nie miało by najmniejszej przyjemności ani pożyteczności. Właśnie. Przecież on może coś znaczyć, ileś kosztować, może być cenny jako żywy, a nie z uciętą głową i rozwalonymi naczyniami krwionośnymi. Żadna też przyjemność zabić kogoś kto nawet nie wie, że umiera. I ty nie widzisz jak umiera, nie słyszysz cudownego dźwięku zwalniania bicia serca drugiej osoby, zamykania oczu i tracenia powoli świadomości.
I dlatego zabiorę go w miejsce gdzie nie będzie miał ani szans uciec ani użyć swoich mocy.
Rozejrzałam się dookoła. Nikogo w pobliżu. Wytworzyłam rośliny, które uniosły ogiera przy okazji związując i powędrowały za mną.
Renegade?
Nooo.... niech będzie :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz