Klacz nagle się odsunęła. Jakby dojrzała we mnie potwora, którym rzeczywiście jestem. Skoro się zdradziłem, czas zaatakować. Można by było odwrócić się, podbiec i przewrócić ją. Potem tylko ułamek sekundy i będzie martwa.
Chyba, że zgotuję jej piekło czyli powolne umieranie.
Mógłbym. Moce są silne, silne jak nigdy. Lecz nogi stoją w miejscu. Nic nie pozwala się ruszyć. Włada mną panika. Czy naprawdę byłbym w stanie?
Nie. Nie ją.. A dlaczego nie ją? To przypadkowa osoba.
Lune Onesta. W tym imieniu coś tkwi. Wprowadza mnie w błąd. Panikuję. Moje oczy nie błyszczą się zimnem. Jest w nich odrobina ciepła. I panika.
Kim ja właściwie jestem? Nie byłem wiecznie Omenem. Tego jestem pewien. Kiedyś miałem inne życie. Zupełnie inne od tego.
Nie przedłużaj... atakuj ją!
Nie... Lune Onesta. To imię nie pozwala.
- Ja jestem Omen, chyba. - nie wiem co pokusiło, by dodać pod koniec to gdybanie.
Lune Onesta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz