poniedziałek, 4 lipca 2016

Od Omena - Cd. Lune Onesty

Zamroziła mnie, i to dosłownie. Próbuję się ruszyć, ale nie daję rady. Pewnie gdybym zmobilizował wszystkie siły... będąc w stanie przypominającym manię... dałbym radę, tak jak zrobiłem wcześniej. Ale dużą część straciłem na użalanie się nad sobą.
Cholera! Co teraz?  Tak właśnie wielki Omen przegrywa z byle jaką klaczą, która twierdzi, że jestem jakimś tam Tyrionem. Omen, czyli ja. Z niejaką Lune Onestą, której imię mu coś mówi.
Super. Moje położenie jest genialne.
Odchrząkam.
Przynajmniej mogę mówić.
- Czemu nie chcesz bym nie żył? - pytam z realnym zdziwieniem. Dotąd wszystkim podobał się ten pomysł. Przyklaskiwali. Mówili, że mogą załatwić truciznę. Lecz nigdy... Zawsze myśl o ukochanej mnie ratowala.
Omen, cholera! Jaka ukochana? Nie kochałem nikogo, przynajmniej tego nie pamiętam. A pewnie pamiętałbym, gdyby psychopata kochał kogokolwiek oprócz siebie. Właściwie ja nawet sam siebie nie cenię. Nienawidzę sam siebie, jeśliby dbać o ścisłość.
- Dlaczego? Chciałem Cię dwa razy zabić. Nie starcza Ci to? Naprawdę?  - drę się, bo wygląda na to, że nie usłyszała wcześniejszej wypowiedzi.
Co z nią nie tak? Dalej mnie uważa za Tyriona? Tego jej przyjaciela? Serio?

Lune Onesta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz