Gdy obudziłam się w jaskini, wiedziałam już czemu tam się znalazłam. Trafiłam tam z podejrzeniem grypy, a trafiłam bo zemdlałam na oczach Arota. Na szczęście medyczka wydawała się w miarę rozsądna. Może jej wytłumaczę, że nie jestem chora. Bo nie byłam. Gorączka i omdlenie wynikały ze strachu przed przeszłością.
- Ja nie jestem chora. - odezwalam się stanowczo.
- To czemu niby zemdlałaś? - prychnęła klacz a ja starałam się to jej wytłumaczyć:
- Reakcja obronna na traumatyczne wspomnienia. - odparłam w końcu - Nic mi nie jest.
- Dam Ci jednak coś na uspokojenie i zalecam odpoczynek. - powiedziała klacz. Uff. Zrozumiała. Byłam jej wdzięczna.
Połknęłam lek i po paru minutach poczułam spokój. Zrobiłam się trochę senna. Zupełnie spokojna wyszłam z jaskini.
- Nic mi nie jest. - zakomunikowałam karemu ogierowi, który na mnie czekał aż wyjdę od lekarki - Muszę tylko odpoczywać.
Arot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz