Spojrzałem ukradkiem na klacz. Jej sierść była zwilżona od deszczu, który stopniowo przestawał padać. Musiała opuścić swoją jaskinię chwilę temu. Ja natomiast byłem całkowicie przemoczony jedna w ogóle mi to nie przeszkadzało.
- Chciałem się przejść no i... tak wyszło - powiedziałem machając głową w kierunku nieba, które przecinały srebrne pioruny. Miałem nadzieję, że klacz zrozumie o co mi chodzi i obejdzie się bez zbędnych pytań.
- A ty? Co tutaj robisz? Mówiłem Ci, że na dworze nie jest bezpiecznie nocą - odparłem z lekką reprymendą w głosie.
<Anastja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz