- Nie zabiłbyś mnie! - prycham pewna swego.
- Takaś pewna? - spytał z tym swoim morderczym uśmiechem.
- Dwa razy próbowałeś i tego nie zrobiłeś, a po za tym pomogłeś odzyskać mi siły! To dziwne, bo przecież jesteś bezwzględnym mordercą... - mówię ni do siebie, ni do niego.
Odwróciłam się na chwile od niego, bo się lekko zamyśliłam. I wtedy usłyszałam jak lód zaczął głośno pękać niczym szkło, a po chwili ogier się wydostał. Stanął twardo na ziemi i mierzył mnie charakterystycznie wzrokiem. Bałam się, ale się nie cofnęłam.
- Szpaner! - przyznałam i wywróciłam oczami z poirytowania.
To że wydostał się z lodu nie oznaczało dla mnie że jest taki sprytny.
< Omen? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz