- Nie. - odparłem chłodno, i odwróciłem się do niej zadem. Usłyszałem cichy szloch, i spojrzałem na klacz. Miała dość poważną ranę na oku. Siedziała na nim cała chmara much. Zrobiło mi się jej żal. W końcu nieczemu nie była winna. - Znaczy... Może... Eh... Nie umiem się wysławiać.
- Ok. - nadal jej oczy patrzyły na mnie tym błędnym wzrokiem. Jakby na nic nie miała siły. Nagle klacz upadła , a jej oczy się zamknęły.
- Co ci jest?! - przerażony zrobiłem coś, czego nigdy dotąd nie zrobiłem. Zrobiło mi się przykro. Widiałem ruch jej klatki piersiowej. "Żyje!" Pomyślałem i bez namysłu dotknąłem jej pyska chrapami. Obudziła się.
- Co ci do jasnej ciasnej jest?! - zapytałem, lecz ona chyba nie miała siły, by mi odpowiedzieć.
<Kazura?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz