Nagle Midway zbladła i zaczynała mieć nieobecne spojrzenie. trzęsła się cała! Zmartwiłem się nie na żarty... Coś było nie tak! Nagle klacz wypowiedziała moje imię:
- Arot... - i po chwili padła na ziemię!
- Midway! - krzyknąłem i szybko do niej podbiegłem. - Midway obudź się! Co ci jest! Midway!!! - krzyczałem lecz ona nie odpowiadała... Musiałem ją szybko zabrać do medyka! Byłem spanikowany. Spokojnie Arot..Spokojnie...Pomyśl! Gdzie jest najbliższa jaskinia medyka? Wiem! Wziąłem nieprzytomną klacz na swój grzbiet i pobiegłem szybko do jaskini medyka. W klatce czułem ostry ból bo żebra miałem połamane i nie zdążyły się zregenerować przez jedną noc! Mimo wszystko biegłem dalej! Musiałem pomóc Midway! Podczas całej drogi miałem wrażenie że co jakiś czas Midwy odzyskuje i traci przytomność...
- Trzymaj się Midway! Trzymaj się! - powtarzałem nerwowo. - Zaraz będziemy u medyka! Trzymaj się! - powtarzałem te słowa jak jakąś mantrę.
W końcu dotarłem do jaskini medyczki. Wbiegłem do niej jak jakiś huragan lecz medyczka w ogóle nie zwróciła na to uwagi, bo od razu zauważyła Midway na moim grzbiecie.
- Co się stało? - spytała tylko.
- Rozmawialiśmy normalnie kiedy nagle zemdlała! - powiedziałem roztrzęsiony.
Klacz podeszła do Midway, którą ułożyłem delikatnie na posłaniu medyczki i dotknęła lekko jej czoła.
- Ma gorączkę i to wysoką! Wyjdź bo muszę ja dokładniej zbadać! - rozkazała wiec wyszedłem.
Przed jaskinią czas mi się niemiłosiernie dłużył! Bałem się o nią! Bałem się o klacz do której zaczynałem coś więcej czuć niż tylko przyjaźń... Ale z Ciebie kretyn Arot! Jak mogłeś nie zauważyć że Midway jest chora?!
< Midway? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz