Gdy Midway wyszła, było już z nią lepiej ale widziałem że trzyma się ode mnie na dystans.... Mimo wszystko mnie to zakuło sercu.
- Cieszę się że nic Ci nie jest... - powiedziałem lekko beznamiętnie i dodałem: - To ja... Dzisiaj Ci lepiej zejdę z drogi... - powiedziałem i szybko się wycofałem. Nie chciałem ja znowu przyprawić o coś takiego... Popisałeś się Arot! Większego głupka od Ciebie to chyba nie ma! - pomyślałem ironicznie i poszedłem do swojej jaskini. Ja też musiałem odpoczywać. Żebra to takim szaleńczym biegu mnie tak bardzo rwały, że nie mogłem wytrzymać! Wiedziałem że mogłem pójść po leki przeciwbólowe do lekarki lecz nie lubiłem brać lekarstw. Leżałem zwijając się z bólu i jednocześnie rozmyślając jak mogłem zrobić coś takiego Midway... Byłem kompletnym kretynem!
< Midway? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz