Długo nie mogłem zasnąć lecz kiedy już zasnąłem to śniła mi się Midway. Że spacerujemy razem i że byliśmy szczęśliwą parą! W końcu się zatrzymaliśmy i spojrzałem na jej duży brzuch, a potem znowu na nią. Uśmiechała się promiennie. Była taka szczęśliwa! A ja razem z nią... Był to piękny sen i chciałem żeby się urzeczywistnił...
Nagle się obudziłem i usłyszałem śpiewanie ptaków. Otworzyłem oczy, przeciągnąłem się i wstałem leniwie z ciepłego posłania, jakie sobie zrobiłem. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo chłodny. Nad ziemią była gęsta mgła, a na niebie były co jakiś czas małe chmurki. Wiedziałem że wieczorem będzie burza. Powietrze było ciężkie i prawie nie było czym oddychać.
Wygramoliłem się z jaskini i zacząłem jeść trawę gdy nagle usłyszałem za sobą głos Midway:
- Cześć Arot! Wyspałeś się? - spytała.
Odwróciłem się do niej i na moim pysku od razu zawitał uśmiech!
- Witaj Midway! - powiedziałem radośnie - Zjemy razem śniadanie? - spytałem spokojnie, uśmiechając się do niej. Jak zwykle było mi ciężko oderwać od niej wzrok. Była taka piękna... A jej sierść błyszczała we wczesnym, wstającym leniwie słońcu.
< Midway? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz