Most Donikąd... rzeczywiście, to dość sensowny pomysł. Nie spodziewałem się, tak szczerze, że wybierze akurat to miejsce. Ale pasowało mi to.
- Przyznaj, chcesz tam ze mną iść bo jakby co Cię przecież obronię. - mówię, drażniąc się z nią.
Po chwili Rusałka znowu zanosiła się śmiechem.
Ruszyliśmy, dość ochoczo przed siebie. W niedługim czasie dotarliśmy do tajemniczego mostu. Postawiłem niepewnie jedno kopyto. Dziwnie zaskrzypiał. I się zaczął kołysać, prawdopodobnie dlatego, że Rusałka wskoczyła na niego.
Rusałka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz