Spojrzałem pytająco na klacz, przytaknęła. Odezwałem się więc pierwszy, odwracając głowę w stronę ogiera, trzy lata starszego, ale zadawał się ze źrebakami. Nie wygląda to wcale źle, po prostu jest inny niż ci bardzo dorośli, poważni...
- Oczywiście, może p...możesz.
Powiedziałem wahając się czy mówić do niego jak do kolegi, czy jak do dorosłego. Ale wreszcie uznałem go w pewnym stopniu za kolegę.
- To świetnie, gdzie idziemy?
Spytał.
- Po kolei, od terenu do terenu. With musi wszystko poznać.
Odpowiedziała mu moja towarzyszka, Lilith. Poszliśmy więc dalej, galopując wesoło i wchodząc w rozmowy, a przy okazji poznawałem coraz to nowsze tereny.
***
Wieczorem byłem już w jaskini mojej siostry. Musiałem pożegnać się z Lilith.
- Wiesz...moja mama jest w jaskini. Wolałabym tam nie wracać, ale muszę.
- Nie lubisz jej?
Spytałem patrząc na nią pytająco.
- Na odwrót. A przynajmniej to daje mi do zrozumienia.
Powiedziała podchodząc do mnie. Z jej oka poleciała drobna łza. Dziś myślałem, że mieć matkę jest fajnie, ale...skąd mam wiedzieć, czy moja kochałaby mnie? Może też byłbym czymś niepotrzebnym.
- Nie chcesz tam wracać...rozumiem. U nas też nie możesz zostać, co by się stało, jakby bez jej pozwolenia spałabyś u nas. Podejrzewam, że byś oberwała. Chodź... Jutro spotkamy się pewnie z Tyrionem, będzie dobrze.
Przytuliłem ją na pocieszenie.
<Lilith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz