Uśmiechnąłem się i oddałem jej. Odskoczyła, ale i tak została pochlapana kilka jeszcze razy, po czym obezwładniona i zaciągnięta do lodowatej wody. Zaśmiałem się złowieszczo, ale to przecież tylko żarty. Potem położyliśmy się na ciepłym piasku. Wreszcie zadała mi to samo pytanie.
- Idziemy na Jesienną Ścieżkę?
Usłyszałem leżąc 'plackiem'.
- Zaraz, jak się pozbieram...
Wstałem i byłem w połowie - za sprawą piasku - izabelowaty. Zresztą, Lilith też. Nie przeszkadzało nam to, zaraz popędzimy na Ścieżkę i piasek z nas się odczepi.
- Chodź, szybko!
Powiedziała, jakby się paliło i pocwałowaliśmy w stronę tamtych terenów strzepując z siebie naszą chwilową, piaskową okrywę. W sumie jakby się paliło, to może bym się wykazał i jakoś zgasił, ale wolałem nie wywoływać pożarów. Dotarliśmy tam i zwolniliśmy do stępa.
- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz tu byliśmy?
Powiedziała i zaczerwieniła się.
- Tak, doskonale. Wtedy jak zerwałem nam jabłka.
Podniosłem głowę i zerwałem błyskawicznie dwa wiszące najniżej. Znów wręczyłem jedno Lilith.
- Właśnie wtedy...
Usłyszałem z zadowalającym westchnieniem.
<Lilith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz