Śledziłam ogiera wzrokiem. Wyszedł z jaskini. Przymrużyłam oczy, lecz ich nie zamykałam. Położyłam się i wciąż myślałam o zajściu, które przed chwilą miało miejsce. Moje serce wciąż dudniło, nadal byłam przerażona, lecz starałam się tego nie pokazywać. Dlaczego naszedł mnie o tak późnej porze? Co on w ogóle miał w zamiarze...? Po dłuższym rozmyślaniu doszłam do oczywistego wniosku - to była jego jaskinia. Zaczęłam układać kotłujące się w głowie myśli. Po dłuższej chwili postanowiłam iść do ogiera. Na dworze było zimno, a on spał przed jaskinią. Jego widok wciąż przypominał mi Dzikich. Był.. zupełnie jak oni. Przełykając ślinę powiedziałam:
-Przepraszam...
Czarny koń otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Nic nie szkodzi.
-Nie śpij na wycieraczce, to w końcu twoja jaskinia. -powiedziałam dość śmiało, co samą mnie zdziwiło.
Ogier podniósł się i wszedł do środka. Poszłam za nim i położyłam się na jeszcze ciepłym legowisku. ''Towarzysz'' spoczął w drugim kącie groty. Czułam na sobie jego wzrok. Leżeliśmy w milczeniu, choć żadne z nas nie spało.
<Contessimo? :v>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz