Qerido dzisiaj gdzieś poszedł, pewnie z rana kiedy wstał.
Zawsze, a raczej dość często to robi przede mną. Ciężko wzdycham i wychodzę z
jaskini, tym samym kierując się na Mglistą Polanę. Tam przeżuwam spokojnie
trawę. Delektuję się chwilą, jaka trwała. Uśmiecham się lekko, acz pogodnie.
Myślami wracam do partnera, który zapewne gdzieś przewędrował po terenach
stada, jak zwykle. Jednakże w pewnym momencie podchodzi do mnie ogier, którego
pierwszy raz tutaj widziałam. Jednak zabrał głos:
- Rossa.... – odzywa się - To Ty?
Ten głos, skądś go znałam. Unoszę głowę ku górze, aby
dostatecznie przyjrzeć się jego łbowi, jak i jego oczom. Znałam go, wiedziałam
już kto to jest, a jego same wymówienie mojego imienia, już wiedziałam kto to
był.
- Tak, to ja. – odpowiadam.
Mój głos był spokojny, nie ruszyło mnie zwykłe, proste
pytanie o mnie. Nie drżałam na spotkanie, dawnej miłości?
- Tyrion? – pytam jednak dla upewnienia się.
Ogier kiwa głową. Czy aż tak się zmienił? Pod względem
wyglądu, a charakter? Nie wiem, ale pamiętam tyle, że uciekł, że odszedł bez
najmniejszego pożegnania. Wtedy zachował się jak zwykły, prosty i nic nie warty
cham. Jednak kiedy potwierdza się, że to on. Nie wiedziałam co teraz czułam.
Zapewne bardziej był to żal niż smutek, który mi zrobił przez odejście.
Zastanowiło mnie jedno – dlaczego do mnie podszedł? Dlaczego spytał? Może
odczuł taką potrzebę? Ciężko wzdycham.
- Od kiedy tutaj jesteś? – pytam robiąc krok w jego stronę.
Tyrion?
Ja bym miała nie
pamiętać, ja? Moja osoba? Wątpisz we mnie? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz