poniedziałek, 1 lutego 2016

Od Qerida- CD. Rossy

Miałem powoli tego dość. Po raz trzeci spotykam ,a raczej widzę tą sylwetkę, która przemija mi w głowie znajomą aurą. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Nie potrafiłem skupić się na drodze, nawet wymyślić cholernej drogi dokąd mógłbym pójść z Rossą samemu. W końcu ruszyłem w kierunku ogiera. Tak, ogiera. Rozpoznałem muskularne ciało już po pierwszym spojrzeniu. Na klacz nie wyglądał. Podszedłem bliżej, słysząc jak Rossa idzie za mną w ciszy, rzucając mi zaniepokojone spojrzenie. Na początku chciała się odezwać, rzucić w moją stronę wzburzone słowa, lecz powstrzymała się.
-Jesteś tu pewnie nowy, bo jakoś nie kojarzę cię żebyś...- w tej samej chwili wzrok ogiera spoczął na mnie. Zimny  i lustrujący. Cofnął się o parę kroków.
-Deniver...- powiedziałem ściszonym głosem, lecz nie było w nim szczypty szczęśliwości. Zmarszczyłem czoło, cofając głowę do tyłu, jakbym wyczuł jakieś napięcie. Byłem raczej zdezorientowany, zdziwiony jego obecnością bez matki. Bez Nevady- Co ty tutaj robisz?- zapytałem, stojąc w miejscu.
-Ha! Bardzo odpowiednie pytanie- rzucił w moją stronę- Miałem nadzieję, że cię nie spotkam.
Wręcz zignorowałem jego słowa.
-Gdzie Nevada?- patrzyłem uważnie jak mięśnie Denivera spinają się z każdym moim słowem. To nie oznaczało nic dobrego.
 
Deniver?
Rzućcie się na Qerida, popełni samobójstwo xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz