-Jesteś tu pewnie nowy, bo jakoś nie kojarzę cię żebyś...- w tej samej chwili wzrok ogiera spoczął na mnie. Zimny i lustrujący. Cofnął się o parę kroków.
-Deniver...- powiedziałem ściszonym głosem, lecz nie było w nim szczypty szczęśliwości. Zmarszczyłem czoło, cofając głowę do tyłu, jakbym wyczuł jakieś napięcie. Byłem raczej zdezorientowany, zdziwiony jego obecnością bez matki. Bez Nevady- Co ty tutaj robisz?- zapytałem, stojąc w miejscu.
-Ha! Bardzo odpowiednie pytanie- rzucił w moją stronę- Miałem nadzieję, że cię nie spotkam.
Wręcz zignorowałem jego słowa.
-Gdzie Nevada?- patrzyłem uważnie jak mięśnie Denivera spinają się z każdym moim słowem. To nie oznaczało nic dobrego.
Deniver?
Rzućcie się na Qerida, popełni samobójstwo xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz