Nie lubiłem nocy. Wiedziałem, że właśnie o tej porze wszystkie niebezpieczne stworzenia wychodziły ze swoich kryjówek. Szedłem powoli do swojej jaskini, kiedy zobaczyłem przed sobą polanę, gdzie wcześniej pokazałem Anastji moje moce. Podszedłem bliżej do spalonego przeze mnie drzewa. Czułem w sercu dziwną pustkę, która skręcała mnie od środka. Nigdy wcześniej nie zaznałem takiego uczucia. Spojrzałem w górę, a niebo przeciął srebrny piorun. Tego właśnie potrzebowałem. Chwilę później rozpętała się potężna burza. Drzewa uginały się pod wpływem potężnego wiatru, a deszcz rozmywał wszelką widoczność. Właśnie w takich momentach czułem się pewny siebie, niepokonany. Żałowałem, że nie umiem przenieść tych uczuć do życia codziennego. Szedłem przed siebie z zamiarem powrotu do swojej jaskini. Wichura powoli się uspokajała, a krople deszczu lekko uderzały o ziemię.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem zdziwiony kiedy zobaczyłem Anastję stojącą przede mną.
<Anastja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz