Przechadzałam się po terenach stada. Byłam już w nieco lepszym stanie, ale wydawało mi się, że ciągle nie byłam w najlepszym. Zaraza zżerała moje ciało. Nie byłam klaczą towarzyską, więc aż zdziwiłam się sama sobie, gdy przywitałam się z nowonapotkanym ogierem. Wydawało mi się, że potrzebuję towarzystwa przez tą chorobę. Nie wyglądałam na chorą. Miałam jedną ranę przy oczach, na której siadały muchy. To z niej żarzył się cały ból.
- Witaj. - ponowiłam próbę rozmowy - Potrzebujesz czegoś? - spytalam miło.
Chiber?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz