Zamknąłem oczy i powoli zacząłem wnikać w umysł Kaskady. Z początku nie dostrzegałem za wiele, były to tylko przebłyski jej przeszłości. Wszystko zmieniło się kiedy zobaczyłem Kaskadę, a raczej źrebaka, którym była. Wyglądała zupełnie tak samo jak teraz, dokładnie ta sama grzywa, umaszczenie.
- Jesteś niczym - usłyszałem za sobą donośny głos. Szybko się odwróciłem i ujrzałem potężnego ogiera. Musiał być jej ojcem. Wspomnienie to zaczęło się rozmazywać, jednak na jego miejsce wstąpiło nowe. Scenariusz był taki sam. Ktoś z rodziny Kaskady wmawiał jej, że jest słaba i nic nie warta. Słuchanie tego w roli świadka było bardzo bolesne, nie wyobrażam sobie, żebym musiał znosić takie okrucieństwo przez całe swoje życie.
Po jakimś czasie zobaczyłem Kaskadę jako dorosłego konia, który z przerażeniem w oczach gna przez pole.
- I tak cię dorwiemy! - zawołał ktoś w oddali. Podszedłem bliżej i zrozumiałem dlaczego Kaskada była tak przerażona. To, co widziałem przed sobą jedynie przypominało konia. Rzadko kiedy byłem przerażony, jednak ten osobnik wywoływał u mnie bardzo negatywne uczucia.
- Niedługo ją znajdziemy i trochę się zabawimy - powiedział do swoich towarzyszy. W tym momencie przerwałem wizje i wróciłem do rzeczywistości. Bez zastanowienia podszedłem do Kaskady i mocno ją przytuliłem.
- Nie martw się, on nic ci nie zrobi - powiedziałem patrząc przed siebie - ja zabiję go pierwszy.
<Kaskada?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz