A w tym roku śnieg nie spadł, chociaż styczeń się skończył, co sprawiło, że humor diametralnie się zmienił. Chodziłam zła i naburmuszona. Jak najdalej od reszty stada. Jeszcze dalej niż zwykle. Sprawy nie polepszał fakt, że Black Angel gdzieś zniknął. Straciłam z nim kontakt, a ja musiałam sama przed sobą przyznać, że za nim tęskniłam. Cholera, straszliwie mi było go brak.
Całe dnie spędzałam na włóczeniu się po terenach stada i jeszcze dalej, czasami nie wracałam na noc. Niewiele pamiętałam z tych wędrówek. Nie rozmawiałam z nikim, nawet nikogo nie widziałam. ONA też się nie pojawiła. Bywało też tak, że dużo myślałam. Wiele z moich rozmyślań nie wynosiłam, a doszłam jedynie do wniosku, że może po prostu sobie ją wyobraziłam. ONA nie istnieje, nigdy do mnie nie mówiła, nie groziła. To tylko twór mojej bujnej wyobraźni. A potem sobie przypominałam, jak było gdy się pojawiała. Mimo swego strasznego wyglądu z karą maścią ciemniejszą od mojej, pustymi oczami, dymem z chrap, wyglądała tak realnie. Prawdziwie. I strach też czułam prawdziwy za każdym razem gdy się pojawiała. Kiedyś często ją widywałam. Niemal każdego dnia mnie odwiedzała tylko po to, żeby mi oznajmić jedno proste zdanie: Czekam na ciebie. Nigdy więcej nic nie mówiła.
Zastanawiałam się również nad odejściem od stada. Ostatnie tygodnie spędziłam na rozmyślaniu i włóczeniu się więc, po co mi to było? Może lepiej dla mnie, gdybym odeszła i była wolna? Ale wtedy sobie przypomniałam o Black Angel'u (nie wiem jak się odmienia xD) i wyobraziłam sobie, jak przytula inną, rozmawia z nią tak jak my. Wtedy coś mnie ścisnęło za gardło, a w oczach pojawiły się łzy. Zamrugałam kilka razy, nie pozwalając im ujrzeć światła dziennego. Potem doszłam do wniosku, że oprócz ogiera, trzyma mnie tu jeszcze coś innego. Związałam się z tym stadem. Może nie z poszczególnymi końmi, ale z całą tą grupką. Z wszystkimi końmi, które odchodzą, a na ich miejsce pojawiają sie nowe i tymi, które są tu od zawsze. Nie potrafiłam tego zostawić. Chyba, bo w końcu nie próbowałam...
Sylwetka, która się nagle przede mną pojawiła, sprawiła, że przystanęłam. Stał do mnie tyłem, nie słysząc ani nie widząc mnie. Piękny. Natychmiast odsunęłam od siebie tą myśl. Wzięłam kilka głębokich oddechów i podeszłam do niego.
- Dawno cię nie widziałam... - mój głos tylko lekko drżał.
Stanęłam obok niego,
(Black Angel?)
Zastanawiałam się również nad odejściem od stada. Ostatnie tygodnie spędziłam na rozmyślaniu i włóczeniu się więc, po co mi to było? Może lepiej dla mnie, gdybym odeszła i była wolna? Ale wtedy sobie przypomniałam o Black Angel'u (nie wiem jak się odmienia xD) i wyobraziłam sobie, jak przytula inną, rozmawia z nią tak jak my. Wtedy coś mnie ścisnęło za gardło, a w oczach pojawiły się łzy. Zamrugałam kilka razy, nie pozwalając im ujrzeć światła dziennego. Potem doszłam do wniosku, że oprócz ogiera, trzyma mnie tu jeszcze coś innego. Związałam się z tym stadem. Może nie z poszczególnymi końmi, ale z całą tą grupką. Z wszystkimi końmi, które odchodzą, a na ich miejsce pojawiają sie nowe i tymi, które są tu od zawsze. Nie potrafiłam tego zostawić. Chyba, bo w końcu nie próbowałam...
Sylwetka, która się nagle przede mną pojawiła, sprawiła, że przystanęłam. Stał do mnie tyłem, nie słysząc ani nie widząc mnie. Piękny. Natychmiast odsunęłam od siebie tą myśl. Wzięłam kilka głębokich oddechów i podeszłam do niego.
- Dawno cię nie widziałam... - mój głos tylko lekko drżał.
Stanęłam obok niego,
(Black Angel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz