Patrzę na Tyriona, nieco zdziwiona jestem jego propozycją. Choć kiedyś to powtarzaliśmy codziennie, nigdy nam się to nie nudziło. Jednak, teraz? Przecież mogę się zgodzić, ruch to zdrowie. Co do pogody, nie jest ona taka, jaką lubię. No, ale trzeba się przyzwyczajać.
Kiwam twierdząco głową, dając do zrozumienia ogierowi, że przystaje na jego propozycję. Stajemy w tym samym miejscu, odliczając "Na miejsca, gotowi... Start!", wystartowaliśmy w tym samym momencie. Biegniemy łeb w łeb, kopyto w kopyto. W pewnym momencie spojrzałam na las, w którym coś się czaiło, nie wiem co to miało być, ale szybko powracam do wyścigu, który wygrywa Tyrion. Uśmiecha się dumnie, jednocześnie rozbawiony sytuacją. A ja? Zamiast mu natychmiastowo gratulować, ja wracam do miejsca gdzie widziałam to coś... Nawet nie wiedziałam co to było, czy człowiek, czy jakieś zwierzę. Stoję przed lasem, przyglądając się w tamto miejsce, gdzie mniej więcej widziałam to, co nie daje mi odpocząć.
- Co jest? - słyszę głos Tyriona za swoją osobą.
Odwracam się do niego i mówię, że coś tam było. Jednak nie jestem świadoma co to było...
Tyrion? Co to będzie? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz