Położyłam gniewnie uszy i kopnęłam go lekko przednim kopytem. Nie miało być bolesne, ale poskramiające od mówienia wprost. Ten jeszcze bardziej się ucieszył, ale powoli spoważniał i zaczął mi tłumaczyć, że nie miał na myśli obrażania mnie.
- A ja nie miałam na myśli krzywdzenia ciebie. Ale i tak pozostanę sobą i nie będę milutka.
Chwilę jeszcze poudawałam obrażoną. Potem jednak nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Prychnęłam więc nie ukazując niczego, ale zaraz nastąpił wybuch. Nigdy tak się nie śmiałam. A co wywołało to dziwne, nietypowe zachowanie? Kucyk. Zaczął prezentować różne kroki, których nie znałam, kłusował bokiem, wspinał się na dwie tylne nogi...wyglądał jak jakiś zgrabny luzytan z długimi nogami. Tymczasem wyglądał...jak wyglądał.
- Już chyba ci lepiej.
Powiedział kiedy już musiałam odpocząć od tego śmiechu.
- Zmęczyłeś mnie.
Odpowiedziałam tylko i położyłam głowę.
<Hagar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz