- Czystek, szałwia, piołun, jaśmin lekarski i wielkolistny, pokrzywa, krwawnik i liście czarnego bzu.
Zamyśliłam się powtarzając w myślach nazwy roślin, które wymienił Javier.
- Mam wszytko poza piołunem, liści czarnego bzu nie mogę ci dać, w tym roku było go wyjątkowo mało, a zapotrzebowanie jest coraz większe. Teraz, czy jak skończysz pracę? - przy tym ostatnim spojrzałam na niego z ukosa.
- Już skończyłem. - powiedział odwzajemniając spojrzenie.
- Zatem zapraszam.
***
Przemierzaliśmy w ciszy sosnowy bór niedaleko mojej jaskini. Wiatr delikatnie poruszał gałązkami potężnych drzew, echo roznosiło po lesie stukanie dzięcioła, gdzieś ponad koronami sosen krążyło parę kruków. Wszystko było dziwnie spokojne...
Do moich uszu dotarł tętent kopyt. Zatrzymałam się odruchowo napinając mięśnie. Javier idący parę kroków za mną również zaczął nasłuchiwać, przez parę minut oboje zastygliśmy w bezruchu, lecz dźwięk nie powtórzył się. Mój towarzysz pierwszy wrócił do siebie
Gdy tylko wyszliśmy z lasu, od razu rzuciła mi się w oczy jaskinia na skraju polany. Moja jaskinia. Coś tu nie pasowało...
Kiedy podeszliśmy bliżej wyraźnie czuć było zapach obcych koni. Musiały tu być dosłownie przed chwilą, ale po co?
Ostrożnie weszłam do ciemnej jaskini i stanęłam jak wryta. Na ścianie był wyryty jakiś napis, zdaje się, że to runy używane przed Południowców. Jaskinia wyglądała tak, jakby ktoś czegoś szukał, lecz robił to bardzo ostrożnie. Nikt poza mną nie poznałby, że coś stoi na nie swoim miejscu lub zostało źle ustawione.
Uderzyła mnie fala gorąca. A co, jeśli...?
Podeszłam do wschodniej ściany i chwile jej się przyglądałam.
- Gotherno - mruknęłam na co ściana zaczęła się powoli odsuwać. Westchnęłam z ulga. Zioła wciąż stały na swoim miejscu. Może to tego szukał przybysz?
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z obecności Javier'a.
- Wybacz, to miejsce...ktoś musiał tu być, czegoś szukać, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego. - powiedziałam wciąć zamyślona. - Czego potrzebowałeś?
Ogier spojrzał najpierw na mnie, potem na pozorny porządek w jaskini, na końcu zawiesił wzrok na zapasie ziół.
< Javier? Przepraszam, że znowu tak długo i bez większego sensu >
Ostrożnie weszłam do ciemnej jaskini i stanęłam jak wryta. Na ścianie był wyryty jakiś napis, zdaje się, że to runy używane przed Południowców. Jaskinia wyglądała tak, jakby ktoś czegoś szukał, lecz robił to bardzo ostrożnie. Nikt poza mną nie poznałby, że coś stoi na nie swoim miejscu lub zostało źle ustawione.
Uderzyła mnie fala gorąca. A co, jeśli...?
Podeszłam do wschodniej ściany i chwile jej się przyglądałam.
- Gotherno - mruknęłam na co ściana zaczęła się powoli odsuwać. Westchnęłam z ulga. Zioła wciąż stały na swoim miejscu. Może to tego szukał przybysz?
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z obecności Javier'a.
- Wybacz, to miejsce...ktoś musiał tu być, czegoś szukać, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego. - powiedziałam wciąć zamyślona. - Czego potrzebowałeś?
Ogier spojrzał najpierw na mnie, potem na pozorny porządek w jaskini, na końcu zawiesił wzrok na zapasie ziół.
< Javier? Przepraszam, że znowu tak długo i bez większego sensu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz