-Nie, nie jestem samotniczką. Nie dla mnie takie życie- odpowiedziałam, czując jak w gardle zbiera mi się na śmiech, a że nie chciałam być wobec niego niegrzeczna, tłumaczyłam dalej- Może wydawać ci się, że mieszkam trochę w odosobnieniu, ale wokół jest pełno innych koni. To jaskinia Alf, w sumie jednej alfy i ja nią jestem- odparłam, nie chwaląc się specjalnie i uśmiechając się delikatnie.
Szczena Castelana o mało nie opadła na ziemię. Wybałuszył oczy, wpatrując się we mnie jak w widmo. Chyba nie wiedział co powiedzieć. Krępować się czy też nie? A może przepraszać? Od razu postanowiłam zareagować.
-Ej, ale nie musisz mnie tak lustrować wzrokiem. Jestem zwyczajnym koniem- zachichotałam i znów przeniosłam oczy na ścianę.
-Wiesz... to tak wypadło... w sumie to przypadkiem... nawet nie...- mówił szeptem, chyba nie wiedząc jak zacząć.
-No już, już...- zaśmiałam się- Jeśli chcesz spytać o dołączenie to cię przyjmuję. Szczerze, przykro by mi było gdybyś odszedł. Skoro siedzimy tu prawie całą jedną dobę razem...?- zastanowiłam się.
Nastąpiła cisza, przez którą żadne z nas się nie odezwało. Było słychać tylko długie grzmoty i momentalne jasne światło błyskawic oraz szum deszczu. Niespodziewanie usłyszałam głos ogiera, wyrywający mnie z myśli.
Castelan? Starałam się... xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz