-Żartujesz sobie?- uśmiechnęłam się szeroko, lekko rozbawiona pytaniem ogiera- Ani na chwilę nie spuściłam z ciebie oczu. Fascynująca opowieść- po raz pierwszy od kilku minut ruszyłam się z miejsca- Można by książkę napisać- ujęłam to żartobliwym tonem.
-Hmm... nawet- zastanowił się- kopytem na pewno dałbym radę- zaśmiał się pod nosem- Ale musisz przyznać, że to było nudzące- jakby nadal upierał się przy swoim.
-Jasne, o mało nie umarłam z nudów- nie zabrakło w moim głosie szczypty sarkazmu.
-Przed chwilą mówiłaś, że to fascynujące- jego teatralny komizm wybijał się ponad wszystko.
-To po co szukasz na siłę argumentów? Jeśli moje pierwsze zdanie brzmi tak to znaczy, że musi i jest tak, chyba, że powiem inaczej- dałam mu chwilę na przetrawienie mych słów, uśmiechając się pod nosem.
-Mam rozumieć, że nie odzywać się dopóki...
-Dopóki nie rozkażę- znów zażartowałam, lecz w tym samym momencie ogromny głaz blokujący wejście jakby się poruszył.
Moje uważne spojrzenie skierował się wprost na wielki kamień. Byłam pewna, że to mi się nie zdawało. Kątem oka widziałam jak Castelan również odwrócił głowę w tym samym kierunku co ja.
Castelan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz