Biegnę. Przyśpieszam kroku na myśl o metalicznym zapachu ciepłej krwi lejącej się strumieniami po każdym jego ciosie. Czuję jego oddech, pełne nienawiści spojrzenie. On tu jest. Czuję go. Biegnie za mną łaknąc mej śmierci. Nie mogę się poddać. Biegnę.
Tętent kopyt miesza się z gwizdem wiatru wydobywającym się spod moich nóg. Podmuch tańczy wraz z mgłą, która coraz ciaśniej oplata moje ciało. Powoli tracę dech. Robi się ciemno. On tu jest. Słyszę go i czuję go. Jest coraz bliżej. Uciekam. ''Panie Boże, pomóż'' -myślę mimo braku jakiegokolwiek wyznania. Nic nie mogę zrobić. Jest coraz bliżej. Upadam. Tracę oddech. Czuję kolejne uderzenia. Gorąca krew paruje mieszając się z mglistą poświatą. Tracę przytomność. Czy to już jest koniec?
Budzę się. Patrzę z przerażeniem dookoła. Wokół mnie rozciąga się piękna polana. Czy jestem w niebie? A może nie umarłem? Przecieram oczy. Żyję.
Oddycham powoli i głęboko. ''To był tylko sen'' -myślę. Niestety... Na moim ciele rozlegają się krwawe rany. Bolą. Powoli ropieją. Skóra zaczyna oddzielać się mimowolnie od ciała. Znów tracę przytomność. Moje nogi zaczynają się chwiać. Krok staje się niepewny. Upadam. Z mojego ciała sączy się metaliczna, szkarłatna ciecz. Znów go widzę. On tam jest. Przebieram nogami. Chcę uciekać. Nie mogę...
Nie, to nie on. To inna istota. Oddycham z ulgą mając świadomość, że stworzenie może mi pomóc. Gdyby sie tu nie zjawiło - zginąłbym. To jedyny ratunek.
-Proszę... pomóż. -szepczę zaciskając powieki. -Błagam....
<Sode No Shirayuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz