- Co ty robisz?
Zdziwiła się Havana.
- Ach, przepraszam. Jestem zajeżdżona, pewnie przez to mam pewne nawyki. No, już, starczy...
Położyłam się i dziecko zeszło.
- Tu może być więcej ludzi.
Kontynuował rozmowę Spartan.
- W takim razie wyślemy szpiegów i po sprawie.
Niemal natychmiast po tym mieliśmy się wybrać po Rudą, Green Day'a, Rébeliona Qui Insorto, Contesimo, Qerida no i po Sode. Po dwudziestu minutach już wyruszali.
- Co z ludzkim źrebakiem?
Zapytał jeszcze alfy mój towarzysz.
- Odnieście go tam gdzie znaleźliście, jest w sumie bezbronne. Ale uważajcie na starszych osobników, oni są bardzo dla nas zazwyczaj niebezpieczni.
Oświadczyła Havana i już nie niosąc dziecka na grzbiecie, tylko lekko popychając je chrapami doprowadziłam tam, gdzie było.
- Boję się.
Powiedziałam cicho.
- Czego?
Zdziwił się ogier.
- Dorosłych ludzi.
Zaczęłam powolutku się wycofywać.
- Dlaczego?
Dalej zadawał pytania.
- Bo są źli, krzywdzą zwierzęta i zatruwają środowisko.
Nagle prawie dostałam zawału serca, bo zza krzaków wyłoniła się wysoka damska postać, która szła w stronę dziecka. Wystartowałam dzikim cwałem nie parząc gdzie biegnę. Spartan pobiegł za mną. Bowiem chyba coś zaobserwował, a raczej prawie zaobserwował. Moje nozdrza powiększyły się, oddychałam głęboko i każdy mój wydech było wyraźnie słychać. Dopiero kiedy trochę się uspokoiłam mogłam wysłuchać go do końca.
- A więc co się stało?
Spytałam.
< Spartan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz