Mijało pół godziny, w końcu wychyliłam się z gąszczu krzewów i świerków by sprawdzić teren. Przed oczyma ukazała mi się gniada sylwetka konia, stojącego na drugim brzegu. Nie był to nikt inny jak Castelan. Szybko schowałam się z powrotem. Nie miałam pojęcia, że ogier wypatrzył migoczącą moją sylwetkę na wysepce. Po jakimś czasie usłyszałam jak powoli koń wchodzi do lodowatej wody. Ogromne pierścienie rozpościerające się na dotychczas spokojnej i wyciszonej tafli wody, teraz odbijały się od brzegu i znikały.
Ruszyłam w głąb wyspy, a że nie było ona za wielka, po kilku krokach byłam na miejscu. Stanęłam w kierunku skąd, tak jak podejrzewałam, miał się wyłonić Castelan. Tak też się stało.
-Już myślałam, że zabłądziłeś- posłałam mu złośliwy uśmiech.
Zrobił teatralnie znużoną minę, zatrzymując się naprzeciwko mnie. Widziałam jak zimna woda dała mu się we znaki.
-Musiałaś aż tu przeleźć?- powiedział to z małym wyrzutem, lecz w głębi siebie szczerze śmiał się z naszych wyczynów.
-To pierwsza połowa kary- odparłam z triumfem w głosie, dumnie unosząc głowę.
-A jaka będzie druga?- przechylił na bok głowę.
Z nieszczerym uśmieszkiem podeszłam do niego. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Nie wycofał się tak jak poprzednio.
-A co jak nie będzie?- spojrzałam w niebo i na zielone czubki świerków.
-Nie wierzę- pokręcił głową po chwili zastanowienia.
Zaśmiałam się.
-Chodź- wskazałam głową jezioro.
Nie musiałam nic mówić, nasze spojrzenia zetknęły się i od razu wiedzieliśmy, że czeka nas kolejna przeprawa przez jezioro.
-To wytłumacz mi, po co ja tak właściwie to przepływałem?- stanąłem przednimi kopytami w wodzie, kiedy ja byłam już do kolan zanurzona.
-Po to- odezwałam się donośnym głosem i zanim ogier zdążył się zorientować i w jakiś sposób zareagować, został ochlapany ogromnym słupem wody.
Teraz to ja musiałam uciekać. W życiu role zawsze się odwracają.
Castelan?
Chyba może być... xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz