Kiedy dobiegłem do Havany zaczęła się radosna chalapanina, po której na naszych ciałach nie było nawet jednego suchego milimetra.
- Dobra, dobra, stop! - zaśmiałem się potrząsając głową chcąc pozbyć się wody z grzywki. Nie wiem, od jak dawna tu byliśmy, jednak bynajmniej mi to nie przeszkadzało.
- O, czyżbyś się poddawał?
- Ależ skąd! Ja po prostu zarządzam kompromis - powiedziałem dumnie zadzierając głowę.
Kątem oka zauważyłem pobłażliwy uśmiech na pysku Havany.
- Dobrze, więc chodź. Ja będę prowadzić, bo znowu się zgubisz.
Już zamierzałem zaprotestować, jednak moja towarzyszka z głośnym śmiechem zerwała się do galopu. Westchnąłem ciężko i zacząłem biec za nią.
***
- Nie jest ci zimno? - spytałem któryś raz z rzędu.
Havana spojrzała na mnie wymownie, co musiało mi wystarczyć za odpowiedź. Oboje wciąż byliśmy mokrzy, a dzień nie należał do ciepłych. To pytanie było silniejsze ode mnie.
- To miejsce nazywa się Jesienna Aleja. - powiedziała klacz dziwnym, jakby wyćwiczonym tonem.
- Często to robisz?
-...?
- No...oprowadzasz konie? Chyba tak się to nazywa.
- Często.
- To chyba potwornie nudne...
Przez parę najbliższych chwil szliśmy w zupełnej ciszy.
- Nie zawsze. Fakt, czasem trafiają się konie, które po prostu idą koło ciebie jak cień, nie wiesz nawet, o czym porozmawiać, ale nie mogę powiedzieć, że tego nie lubię. Oprowadzanie po terenach też ma swój urok.
- Nie wątpię. Tak czy inaczej nie wiem, czy mógłbym wykonywać takie zadania zbyt często.
- Zdążyłam już zauważyć, że masz lekkie ADHD.
- To nie ADHD. To lekka nadpobudliwość i nieprzepadanie za siedzeniem na zadzie całymi dniami. - wyburczałem.
Spojrzałem na wróble siedzące na pokrytych złotymi listkami gałązkach brzóz. Siedziały wtulone w siebie, napuszone, leniwym wzrokiem obserwujące okolicę.
- Zastanawiałaś się kiedyś, jak to jest z tym przeznaczeniem? - spytałem wciąż zapatrzony w ptaki. Nie mogłem jednak nie wyczuć na sobie pytającego spojrzenia klaczy, toteż oderwałem się od wróbli - No wiesz...czy to, że spotkaliśmy jakieś konkretne osoby, to, że już nie mamy z nimi kontaktu ma jakieś znaczenie, czy to tylko przypadek? A to, że w przyszłości ma się coś stać też jest zaplanowane, czy też jesteśmy panami swojego losu a życie pełne jest przypadków? - spytałem.
Nie nadawałem swojemu głosowi poważnego tonu. Wręcz przeciwnie. Mówiłem tak, jakbym pytał o pogodę.
Lubię rozmawiać, nawet bardzo, a w ostatnim czasie nie miałem ani o czym ani z kim. Havana była bardzo inteligentna, do tego dobrze mi się z nią rozmawiało. Byłem ciekaw jej zdania, choć nie chciałem, aby to była jakaś super-ekstra poważna rozmowa. Raczej dyskusja, zwykła rozmowa.
< Havciu? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz