sobota, 3 października 2015

Od Javier`a- CD. Timeraire

Spojrzałem na oddalającą się sylwetkę Timeraire, która po chwili ginęła w gąszczu bujnych krzaków, mgły i bagien. Obojętnie odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę, pamiętając tylko z tamtego wydarzenia ostatnie nasze wspólne spotkanie spojrzeń.

Noc zapowiadała się dość chłodna, nie żebym narzekał. Do niej pozostało jeszcze dwie godziny. Ciekawe jak tam sobie poradziła Timeraire idąc przez bagna? Odważna jest, nie mogłem zaprzeczyć. Odważa i strasznie uparta. Od razu wyczułem, że wolałaby poharatać sobie skórę i połamać nogi niż zwróciła się o pomoc. Wszedłem do jaskini..., nie, raczej zatrzymałem się w przejściu patrząc w jeden punkt. Do moich uszu dobiegł ostrzegawczy dźwięk zbijającego się szkła, stukot kopyt i szelest liści. Spojrzałem w kierunku pokoju i wolnym krokiem wszedłem do niego. Wszystko było porozrzucane, buteleczki pobite, a na piasku widać było ślady kopyt. Ktoś tu był i wyraźnie czegoś szukał. Przejrzałem każdą skalną półeczkę i zginęło kilka rzeczy, na szczęście najmniej dla mnie ważnych. W tym samym momencie ktoś stanął w wejściu do drzwi. Odwróciłem się energicznie, kuląc uszy gotowy do ataku. Zaskoczony zobaczyłem, że to Havana. Spojrzała na mnie pytająco, rozglądając się po pomieszczeniu. Pokręciłem głową na znak by nie pytała. Kiwnęła głową i weszła bardziej do środka.
-Wybacz za ten bałagan...- postanowiłem się odezwać pierwszy.
-Nic nie szkodzi. Ja tylko na chwilkę- stanęła w kącie- Dasz radę objąć jutro wartę? Nie chciałabym cię obciążać, ponieważ jesteś jedyny na tym stanowisku, więc pomyślałam, że mógłbyś...
-Jasne, nie ma problemu- nie dałem jej dokończyć i tak zdając sobie sprawę, że nie mam nic innego do roboty- Posprawdzam trochę tereny, rozerwę się- mój głos chyba był mało przekonujący i zmęczony.
Usłyszałem tylko westchnienie klaczy.
-Na prawdę przemyśl decyzję przeprowadzki- zmieniła temat, patrząc to na mnie to na rzeczy mojej matki.
Podniosłem głowę, patrząc kątem oka na Alfę, szybko jednak odwracając wzrok w przeciwną stronę.
-Owszem, zastanowię się jeszcze- wyszeptałem i stanąłem dumnie przed nią.
Posłała mi lekki uśmiech i zniknęła.
Przeniosłem wzrok na ślady obcych kopyt.

Cały wieczór spędziłem na sprzątaniu swojej jaskini. Skoro już ogarniam pokój to ni zaszkodzi ogarnąć reszty domu. Po całym dniu z wielką przyjemnością i satysfakcją ułożyłem się wygodnie na posłaniu. Wpatrując się w półkę gdzie zginęły moje rzeczy, nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

~Następnego dnia~
Pierwszy teren, który patrolowałem była Jasienna Ścieżka. Jak bardzo się zdziwiłem gdy zobaczyłem przechadzającą się Timeraire. Zobaczyłem wątpliwości w jej oczach, lecz ostatecznie dumnym i szybkim krokiem podeszła bliżej.
-Chyba nie jesteś zdziwiony moją obecnością?- zapytała z sarkazmem.
-Obowiązki- odparłem lakonicznie- Ty swoich nie posiadasz?- uniosłem jedną brew.
-Nie zazdroszczę ci. Jedyny wypatrujący i ma wszystkie tereny do kontroli- uśmiechnęła się lekko przy tym zdaniu.
-Zginęły mi ostatnio zioła, które posiadałem. Jesteś szamanką i się na nich znasz. Masz kilka z nich w swoich zasobach?- spytałem z czystej ciekawości mając nadzieję, że nie będę musiał ich wszędzie szukać.

Timeraire?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz